piątek, października 10, 2003

Christian's (still) stoned (2): Cła i podwiązki

Cóż, trochę tu przynudzam, dlatego dałem tak fascynujący tytuł (to się nazywa marketing).

Rano sprzątacz(*) wita się ze mną wylewnie, mówi, że ma na imię Lisbet i w ogóle jest miły. Zupełnie inne ma podejście niż taka przerażona sprzątara na moim podwórku, której gdy powiedzieć „dzień dobry“, chowa głowę w ramiona i szybko odpowiada, że wierzy w świadectwo Jehowy, głosuje na SLD, jest ubezpieczona i już kupiła golarkę.

Mój czas tutaj w tym tygodniu dzieli się na zapoznawanie z materiałami dotyczącymi programów europejskich basenu morza bałtyckiego oraz rozmowy z pracownikami planowania przestrzennego i środowiska, którzy urzędują na moim piętrze.

Te drugie, choć zabierają mniej czasu, przynoszą mi tyle samo wiedzy, co pierwsze. Z wieloma jestem już poumawiany na spotkania w przyszłych tygodniach, a to z gościem od edukacji, a to z chłopakiem(*) od angażowania politycznego młodzieży, czy facetem od GIS (systemów informacji geograficznej); wiem, ze GIS jest wykładane w Szczecinie, bo jeden chłopaczek oświadczył raz na forum.zhp.org.pl, że może popracować nad taką mapą dla baz harcerskich; kiedy bliżej poznałem GIS w czerwcu tego roku, uznałem jego deklaracje za przerost formy nad treścią: chłopak albo nie wie, co studiuje, albo wie i chciał się tym publicznie pochwalić... a zresztą, może nawet oba?

Po kawowej przerwie. Okazało się zresztą, że jest jeszcze jedna taka, o 10, ale ja za późno wstaję. Może trzeba będzie se setnąć gola na przyszły tydzień?

Zainteresowały mnie wynurzenia o pracy demografa. Gdzieś 20% demografów, mówi, to matematycy i inni ściśli, reszta to humaniści - jak mój rozmówca, antropolog. Jest to profil zresztą i mnie bliski. Demograf sprawdza właśnie kilka tez wysuniętych przez Duńczyków - problem jest taki: dlaczego Duńczycy emigrują do Szwecji w ramach Öresund (to taki ponadgraniczny region - tutejsza Skania wraz z Malmö i sąsiedni region w Danii - z Kopenhagą).

Jeden z możliwych czynników to kupno samochodu. Duńczycy mają strasznie wysokie podatki na samochody (podobno potrafią sięgnąć 160%), wobec czego musieli tak obniżyć ich ceny (bez podatku), by w ogóle dało się je (z tym podatkiem) kupić. Z tego korzystają Szwedzi, kupując samochody w Danii po niskich cenach - bo podatku nie muszą płacić.

Ale to jeszcze nie wszystko, bo sprawiedliwość jednak jest na świecie! Szwedzkie samochody są wciąż tańsze dla Duńczyków niż ich własne (z podatkiem, który muszą płacić)! Podczas gdy Szwedzi kupują duńskie samochody, Duńczycy swoje kupują w Szwecji.

Teraz jasne jest, dlaczego most Öresund - łączący Jutlandię ze Skandynawią musiał powstać!

Przypomina się doniesienie Bölla o tym, jak pijacy z sąsiednich wsi wymieniali się w karczmach, kiedy wprowadzono w Irlandii wczesne zamykanie karczm dla miejscowych. Karczmarz musiał jednak wciąż podejmować podróżnych (a do nich zaliczali się już mieszkańcy sąsiednich wsi).

No, ale samochody to tylko jeden z czynników, które MOGĄ wpływać na fakt przenoszenia się Duńczyków do Szwecji. Jednak przecież Szwedzi tak nagminnie nie przenoszą się do Danii. Więc? Decydującym czynnikiem mogą być ceny mieszkań. Okazuje się, że przede wszystkim przenoszą się do Szwecji ludzie młodzi, w Szwecji uznani za bezrobotnych - zapewne więc pracujący w Danii. Duńczycy mają wyższe zarobki, ale i wyższe ceny mieszkań, najwygodniej wiec jest pracować w Danii, ale mieszkać po sąsiedzku. Młodzi Duńczycy chcąc pracować w Kopenhadze musieliby mieszkać gdzieś na jej obrzeżach, a tak, pół w godziny drogi mają sąsiednią aglomerację - Malmö, tyle że w Szwecji (znowu fenomen mostu, ale są jeszcze promy poduszkowe i takie tam tratwy). Dlatego też odnotowuje się najczęstsza migrację do miasta, nie zaś na tereny podmiejskie, co raczej jest, jak wiadomo, domeną ludzi bogatych.

Jest jeszcze duńska hipoteza: że Duńczycy zamieszkują Szwecję, by móc żenić się z pannami z obcych krajów, Europy Wschodniej, Azji czy Afryki - bo w Szwecji jest to łatwiejsze. Cóż, fakt - niedawno książę duński żenił się z Australijką i na to musiał dostać specjalne zezwolenie parlamentu - co dopiero szary obywatel! Może mają tam jakiś określony kontyngent 2003, jak my z samochodami z importu? Z tego, co wiem, na żony, jak na samochody, nie ma ceł na granicach, ale nawet w obu krajach (w odróżnieniu od samochodów) nie są one opodatkowane.

Poślubić kobietę z obcego kraju jest jednak znacznie prościej w Szwecji, niż w Danii, która ostatnimi laty wprowadziła mnóstwo dziwnych ograniczeń. Nawet urodzony w Danii Duńczyk, który jednak mieszkał zagranicą okazuje się nie mieć „wystarczających powiązań“ z krajem! Szwedzi są pod tym względem bardziej otwarci, chociaż jak wiemy, nie okazują się być przez to bezpiecznym krajem.

Przy okazji dowiaduję się, jak sprawdza się w Szwecji, czy planowane małżeństwo z obcokrajówką nie jest tylko dla picu. Otóż pyta się przyszłego męża np. o długość i przebieg ich znajomości, czy ją kocha i jaką jego wybranka nosi bieliznę (sic!)Zastanawiam się, czy udałoby mi się wyjechać stąd z aktem małżeństwa z lodówka. Znam dobrze jej wnętrze, mogą pytać o wszystko! Ten związek jest już zresztą - dosłownie - skonsumowany.

A teraz wracam do lektury historii regionu, po szwedzku, ale co tam - przecież historia, jak wiemy wszyscy z podstawówki, to tylko nazwiska i daty, więc wyłapię, co najważniejsze.

(*) z pewnych względów wszyscy moi współpracownicy, o których pisze, otrzymują płeć męską.

¤ ¤ ¤
Dodatek:
ze słownika obsługiwacza szwedzkiego komputera (2)
„mina dokument“
¤ ¤ ¤

„I'll be back“, jak rzekł pewien gubernator Kalifornii.

Michal Borun, Praktikant, Kristianstad - Region Skåne