czwartek, października 15, 2009

NORGES LOVER (30) Okres ochronny na Czerwony Październik

Za oknami zrobiło się czerwono.

Norweski nowy-stary rząd ogłosił projekt budżetu i ekonomiści złapali się za głowę. Pieniądze z rezerw odkładanych z handlu ropą planuje się wykorzystać na poziomie zakładanym wcześniej na rok 2017. Wszystko to dla ratowania państwa socjalnego.

Nikomu tu nie przychodzi do głowy, by z nadejściem jesieni zakrzyknąć „A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści“ - bo kto by pozostał? Kilku nazistów.

Skoro już o tym, co jest zakazane w Niemczech - opony kolcowe. Można je będzie zakładać od 15 października na północy Norwegii, a od 1 listopada w reszcie kraju. (Taka rowerowa opona z kolcami to pierwsza rzecz, na jaką wpatrywałem się na wystawie, zmagając się z tutejszą zimą przed dwoma laty). Użycie opon kolcowych w samochodach jest tutaj dozwolone w okresie zimowym, podobnie jak w Szwecji i Finlandii. Także w Austrii, tyle że tam obowiązuje zakaz używania ich na autostradach. Z podobnym zastrzeżeniem można korzystać z opon kolcowych przez cały rok w Szwajcarii. (Brak takiego zakazu w Norwegii wynika tylko z tego, że nie ma tu autostrad).

Za oknami zrobiło się żółto.

To mój trzeci październik w Skandynawii. Przed sześcioma laty spędziłem ten miesiąc w Skanii (wcześniejsze doniesienia w tym blogu). A przed rokiem napawałem się ciepłym i suchym październikiem, ciesząc się, że od 1.11 już mnie tu nie będzie. Najbardziej rozbawiły mnie wtedy prasowe doniesienia, że jedna linia metra ma spore opóźnienia, a właściwie zupełnie przestała kursować - przez... spadające liście. Wozy nie mogą podjechać pod górkę, bo jest ślisko! I tak co roku.

Przestałem huczeć niedawno - kiedy dotarło do mnie, że tym razem mieszkam właśnie przy pętli tej linii.

Przyszła złota polska jesień. („Polska“ - pewnie dlatego, że pokradli liście).

Za oknami zrobiło się pusto.

Z tego, że spadają liście, jednak się cieszę, bo kiedy zostanę w areszcie domowym, będę miał na co popatrzeć. Moim oczom na tarasie odsłania się widok na leżące w dole centrum miasta, a za nim wdzierający się w ląd fiord Oslo.

A fiordy to to, co wielu w Norwegii lubi najbardziej. Jak stwierdza jeden z amerykańskich komentatorów przychylnych Obamie (którego przyznanie Nobla postawić miało w bardzo niezręcznej sytuacji): w Norwegii lubię fiordy - za to mianowicie, że nie mieszają się do polityki.