niedziela, stycznia 24, 2010

NORGES LOVER (47) Pamiętajcie o zwrotnicach

Borat chciał zasiedlić windę - ja, jako czlowiek o szerszych horyzontach, wybrałbym wagon metra. Szczególnie że w Oslo są to porsche (marka stoi za designem wozów wyprodukowanych przez Siemensa). O dziwo, jednocześnie jednak wycofano tradycyjny czerwony kolor wagonów i teraz są białe. Obserwując tłumy wlewające się do tych nowych wagonów, zawsze nucę sobie Janis: „My friends all drive porsche...“.

Nikt się jednak ostatnio nie przyłącza, bo Norwegowie jednoczą się w filozoficznej zadumie z Polakami - w myśl ostatniego przeboju Renaty Przemyk. W końcu nie ma nic bardziej kosmopolitycznego od problemów z komunikacją publiczną. Kiedy Aftenposten radził, by zostawić samochód w mrozy, Dagens Næringsliv dopowiadał sarkastycznie: i idź na pociąg, który został wstrzymany. W największych mrozach na początku stycznia, na trasy w Norwegii wyjechała 1/3 pociągów. Wydaje się to jednak bardziej humanitarnym rozwiązaniem, niż w Polsce - gdzie puścili ich ile się dało, żeby potem ludzie stali w polu.

Polacy pewnie dbali o statystyki, dzięki czemu żaden dyrektor nie ma sobie nic do zarzucenia. Ale Norwegowie są dużo dalej rozwinięci cywilizacyjnie: wiedzą, jak dobrze nagiąć statystykę. Na przykład za spóźnione uznaje się pociągi, które przybyły do celu z opóźnieniem powyżej trzech minut. Kolej interpretuje jednak trzy minuty dokładnie jako 3 minuty i 59 sekund! (To tak, jakby milionerem nazwać każdego, kto ma akurat mniej niż milion oszczędności). W Polsce mieliśmy kiedyś wprawdzie podobny zapis, ale poprawiono Prawo Zamówień Publicznych: trzy dni interpretowano jako cztery.

Polityki światowych kolei nie można było lepiej wyłożyć niż tak, jak na przystanku metra Ullevål Stadion. Na daszku po jednej stronie napisano: „I'LL GO YOUR WAY“ - czemu wtóruje „IF YOU GO MINE“ - po przeciwnej. Gdyby Norwegowie nie traktowali wszystkiego z przymrużeniem oka, miasto zakorkowałoby się w tym miejscu.

Tamże znajdziemy wielką tablicę „Husk skilting“, czyli „Pamiętaj o zwrotnicy“ - prosty czytelny i wyraźnie nadprogowy (ok. 1,5-2 m) przekaz do motorniczego. I jeszcze jedna rzecz, z której słynie ostatnio ta stacja - mój wybuch śmiechu, gdy rutynowo czytałem najświeższe doniesienia, kurs Norwegiana, polityka. Okazało się bowiem, że Gang Olsena nie był pierwszym i ostatnim przejawem poczucia humoru w Duńczykach (pozostaje więc już tylko pierwszym).

Norwegian miał niedawno promocję - bilety za symboliczną koronę. Jego pracownicy ze zdumieniem odprawiali pierwszy taki lot - na którym zabrakło 118 pasażerów! Kiedy sytuacja się powtórzyła, zaczęli sprawdzać listy pasażerów (widział kto, porywać ludzi bez samolotu?). Wśród nabywców biletów znalazło się wiele osób o nazwisku szefa Norwegiana oraz Kaczor Donald - tyle że po duńsku (Anders And). W głębszym śledztwie odkryto, że niewykorzystane bilety kupili pracownicy duńskich linii lotniczych Cimber Sterling. Jeden nawet kilkaset, a dyrektor ds. prawnych sam kupił ich 54. Szef Sterlinga zapewnił, że nie była to zorganizowana akcja i poprosił już swoich pracowników, by nie kupowali więcej biletów na loty, którymi nie zamierzają wcale lecieć.

Ja tam nie czułbym się uspokojony - Walt Disney niczego nie obiecał.